Rzeczywistość nowoczesnego gospodarstwa hodowlanego jest taka: w ogromnej oborze stoją w boksach krowy. Nigdy nie wyprowadza się ich na pastwisko, zresztą nawet nie byłyby w stanie przeżuwać trawy. Są systematycznie karmione, wymiona oprózniane są z dokładnością co do minuty, ściółka jest wymieniana, słowem: cicho, ciepło i spokojnie, nic tylko się radować. Nie mają pojęcia kto i jak na nich zarabia - wystarcza im spokój bydlęcego, sytego życia w nieświadomosci.
Gdyby w takich realiach pojawił się cielak-buntownik, któremu zachciało by się wydostać z niewoli czterech ścian na zewnatrz, zostałby zabuczany przez troskliwe krowy: bo na zewnatrz żywność trzeba zdobywac samemu, nikt nie będzie dbał o ściółkę i dojenie, a nawet jeśli, to czy warto w imię jakiejś urojonej wolności rezygnować ze znanych sobie korzyści życia we wspólnej oborze? Właściciel obory ostrzegał przecież, że na zewnatrz nic dobrego ich spotkac nie może. Czy mityczna zielona trawa, o której cielak im opowiada, czy te niebieskie niebo, przestrzeń i wolność wyboru są warte dyskomfortu, jakim jest samodzielne podejmowanie decyzji, ryzyka życia na własny rachunek, odpowiedzialności za siebie samego? To, co proponuje cielak to jakaś patologia, to nieodpowidzialne i ryzykowne chuligaństwo głupiego i negatywnego wobec wspaniałej rzeczywistości obory cielaka.
Tego niepoprawnego marzyciela, któremu roi się krowa wolna, samodzielna, suwerenna w swym bycie, krowa, która sama czerpie zyski ze swych wymion i wolna jest od niewoli w oborze - trzeba zabuczeć, nazwać wściekłą krową, zatratowac nawet, aby nie szerzył swych strzasznych idei, a jeśli zajdzie potrzeba - wydać na rzeź gopodarzowi obory. Aby nie szerzył tych niebezpiecznych idei, które w tak bezczelny i arogancki sposób, odwołują się do naturalnych praw i honoru wszystkich bydląt, do tych odwiecznych praw natury, do historii gatunku wreszcie, który wszak wolnym został kiedyś stworzony.
W oborze ma być porządek za wszelką cenę. Więc na zatratę cielaka w imię wspónej obory. Na zatratę go!...
Komentarze